BMIbaby
Zamiast dwóch godzin, wracali do domu dwa dni. Mieli lecieć wygodnym samolotem, a spędzili noc na torbach w holu bagażowym. Dla 150 pasażerów linii bmibaby podróż z Birmingham do Krakowa zamieniła się w wielogodzinny koszmar.
Pasażerowie mieli wylądować na lotnisku w Balicach w poniedziałek o godz. 22.25. Do Krakowa dojechali jednak dzień później i to... na dworzec kolejowy po męczącej siedmiogodzinnej podróży pociągiem. Dlaczego? O godz. 1.30 samolot nieoczekiwanie wylądował bowiem w Pradze, a turyści zostali poinformowani, że z powodu gęstej mgły maszyna nie poleci już dalej do Balic. - I to by było na tyle. Potem już nikt się nami nie interesował. Pozostawiono nas na lotnisku bez żadnej informacji ani opieki. Całą noc koczowaliśmy w holu bagażowym. Bez jedzenia, bez picia. Nie dość, że nie zapewniono nam noclegu, to jeszcze musieliśmy wracać do domów pociągiem. Za własne pieniądze - denerwuje się pani Beata, mama dwóch córeczek, która znalazła się nieoczekiwanie w Czechach wśród 150 pasażerów feralnego lotu.
Zdesperowani turyści próbowali interweniować w polskim konsulacie w Pradze. Jego pracownicy zapewnili im transport busem na dworzec w stolicy Czech, a czterem osobom udzieliły pożyczki na bilet. - Próbowaliśmy skontaktować się z przedstawicielami linii bmibaby. Niestety, bezskutecznie - usłyszeliśmy w konsulacie.
Na lotnisku w Balicach potwierdzono, że lądowanie zostało odwołane po decyzji przewoźnika. Pracownicy krakowskiego portu lotniczego podkreślają, że do tej pory nie było większych problemów z lotami bmibaby.
Czy pasażerowie odzyskają pieniądze za bilety na pociąg, które musieli kupić za własne pieniądze? Dlaczego lot nie został przekierowany jak zazwyczaj w takich przypadkach na lotnisko w śląskich Pyrzowicach lub do Rzeszowa? Na te pytania nie zna odpowiedzi nawet Andrzej Kobielski, head of network planning & revenue management linii bmibaby. O problemy z wylądowaniem w Krakowie obwinia... pogodę: - Jeżeli nie ma odpowiednich warunków do wylądowania akurat w Krakowie czy na innym polskim lotnisku, samolot musi wylądować za granicą. W tym przypadku była to Praga - mówi w rozmowie z "Gazetą".
Pasażerowie nie zamierzają "odpuścić" sprawy przewoźnikowi. - Na pewno tego tak nie zostawimy. Będziemy żądać zwrotu pieniędzy oraz odszkodowania za noc spędzoną na lotnisku - zapewniają.
Być może feralny lot bmibaby i tak jest jednym z ostatnich, jakie ta linia zrealizuje z na trasie z Birmingham do Krakowa. Jak już informowaliśmy, angielski przewoźnik wycofuje się z lotów na Balice, nie czekając nawet na koniec letniego rozkładu.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
/L/
Wiecej o BMIbaby >>>
No comments:
Post a Comment